Marta Ryczkowska
MEFODRON, NAUKI JEZUSA I WIRUS JĘZYKA

Lublin, 28.12.2020 Galeria Labirynt
Fot. Wojciech Pacewicz

Język sztuki zmienia się wraz z rzeczywistością. W ciągu ostatniego roku świat, który znamy, radykalnie wymknął się z utartych kolein i pognał w zupełnie nowe rejony, które dotychczas widywaliśmy w filmach postapokaliptycznych. Tymczasem przyszłość stała się naszą realnością. Zastąpiła nagle oswojoną teraźniejszość, wnosząc niepokój i wytrącając ze złudnej równowagi. Stan, w którym jesteśmy, trudno opisać; język przekształca się wraz z naszą świadomością, próbuje nadążyć za zmianami. Z jednej strony pandemia wywołała zatrzymanie, z drugiej zaś niewiarygodną akcelerację. Jest w tym pewien paradoks. Lockdown zatrzymał nas w pędzie, ale wzmógł i przyspieszył kursowanie wszelkiego rodzaju treści. Kultura zaczęła funkcjonować wirtualnie w niespotykanym wcześniej wydaniu. Nowojorskie opery i ekspozycja w Luwrze nagle stały się dostępne za pomocą magicznego kliknięcia. Wystawy sztuki współczesnej, których środowiskiem naturalnym są miejsce, czas, doświadczenie zmysłowe i przestrzenne, przechodzą w formę hybrydową, szukają dla siebie właściwego odpowiednika online. Przyszło nam żyć w bardzo ciekawym momencie przekształceń.

Laurie Anderson w wykładzie online zatytułowanym The Rocks1 przywołuje cytat z Williama Burroughsa, który stał się tytułem jednej z jej piosenek: Language is a virus (from the outer space). To ciekawe stwierdzenie w ustach pisarza – język jako choroba komunikowana przez usta. Anderson rozwija tę myśl, mówiąc, że jeżeli język jest wirusem, to wirus jest językiem. W gruncie rzeczy są one do siebie bardzo podobne. Łączy je zdolność do mimikry, zarażania, powtarzalności, replikacji; mogą się namnażać i przenosić dalej; stale się zmieniają; podlegają nieustannej edycji. Zarówno wirus, jak i język podróżują po świecie z zawrotną prędkością, ich kody zaś przechodzą rozmaite mutacje. W związku z tym zmieniają się także rola i tożsamość narratora.

Jeżeli funkcją języka jest opisywanie świata, to zawiera się w tym także opis utraty. Nazywamy coś, co chcemy ocalić od zapomnienia, mimo że fizycznie nie jest to już obecne. Nadając imię, potwierdzamy i przedłużamy istnienie. Język mówi o rzeczach utraconych, z którymi nie chcemy się rozstać. Pomaga je odnaleźć i ponownie zgubić. Język sztuki w tym kontekście próbuje ocalić zjawiska, zasymilować emocje, wydarzenia, tąpnięcia i erupcje. Usiłuje uchwycić i zapisać temperaturę zmian społecznych.

Pandemiczne zamknięcie wzmogło w ludziach pierwotne potrzeby: tęsknotę za naturą, potrzebę kontaktów i bycia w świecie, a także zmusiło do konfrontacji z własnymi uczuciami i przekonaniami. Przymusowej izolacji wywołanej strachem przed zarazą i rządowymi rozporządzeniami towarzyszyło stopniowe odbieranie praw obywatelskich i zaciskanie autorytarnej pętli. W zamknięciu wszystko gęstniało; gniew i frustracja nabrzmiewały aż do momentu kulminacyjnego. Punktem zapalnym okazał się wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 22 października 2020 roku o niekonstytucyjności przepisu dopuszczającego aborcję w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. W jego wyniku Polska znalazła się w niechlubnej grupie krajów o najbardziej restrykcyjnym prawie aborcyjnym na świecie. Zaostrzenie prawa aborcyjnego, które bezpośrednio uderza w kobiety i ich zdrowie oraz możliwość badań i operacji prenatalnych, wywołało olbrzymią falę emocji. Niezgoda na bulwersujący wyrok marionetkowego trybunału zamanifestowała się na ulicach polskich miast i miasteczek. Jesień 2020 roku upłynęła pod znakiem buntu społeczeństwa manifestującego się w protestach organizowanych przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. Ludzie dołączali się do niego spontanicznie, wykazując się niebywałą kreatywnością i odwagą. Siła protestów była zaskakująca. Język transparentów stał się najbardziej adekwatnym, żywym głosem tłumów. Krótkie, acz treściwe hasła oddawały gniew i niemoc. Wskazywały także, jak ewoluuje język, obrazowały jego skrótowość i memiczność, podatność na wspomniane mutacje, kulturowe przenikania. Dziś te hasła są znakiem czasów – pokazują, jak zmienia się sposób artykulacji publicznej niezgody.

Lublin, 28.12.2020 Galeria Labirynt
Fot. Wojciech Pacewicz

Język protestów w obronie praw kobiet jest mocny i treściwy; są w nim słowa ostre jak brzytwa, takie, po których wibracje od razu idą w górę. To język, który bawi się własną strukturą, przygląda się cytatom, porzekadłom, legendom miejskim, powiedzonkom i adaptuje je do nowych czasów. Łączy w sobie brutalność, siłę, bunt i potrzebę wolności. To język, który wyzwala z okowów gender i tresury do bycia grzeczną dziewczynką, która nie odzywa się nieproszona; to język odzyskiwania własnego głosu, bogaty w słowotwórstwo i neologizmy. Wyróżnia go ekspresja i witalność. Hasła oscylują na różnych poziomach subtelności. Bywają humanistyczne i erudycyjne: „Kaja Godek nie odróżnia signifiant od signifié”, „Annuszka wylała olej”. Zaszyfrowane: „***** ***. Paulo Coelho”. Literaturoznawcze: „Jarku, daj ać ja pobruszę a ty wyp***”. Złowróżbne: „Obyś ch…ju wdepnął w LEGO”. Czujne: „Kinga, mrugnij osiem razy, jeżeli potrzebujesz pomocy”. Historyczne: „Zaniepokojona to ja byłam w 2016”. Staropolskie: „Cni mężczyźni oddalcie się chyżo”, „Uprzejmie prosimy uciekać prędziutko”. Szkolne: „Jarek, jesteś u pani”, „Nawet dziecko o tym wie, wkurzysz mamę, będzie źle”. Słowotwórcze: „Nie bać PiS”. Menstruacyjne: „Módlcie się, aby nam się okresy nie zsynchronizowały”. Politologiczne: „Kto mieszka w Polsce, nie śmieje się w cyrku”. Religijne: „Jezus nie narzucał nikomu swoich nauk! Mówił do tych, którzy chcieli go słuchać!”, „Jezu, wybacz im ciemnogród”. Na modłę łódzką: „PiS miesza bigos łokciem”, „PiS gotuje herbatę z wody po pierogach”. Gamerskie: „Chcesz decydować o życiu innych to kup sobie k***a Simsy!”. Farmakologiczne: „Mefedron ma lepszy skład niż polski rząd”. Międzynarodowe: „Pro‑sciutto & Pro‑choice & Pro‑secco”. Z okien samochodów: „Przepraszamy za utrudnienia, mamy rząd do obalenia”.

Lublin, 28.12.2020 Galeria Labirynt
Fot. Wojciech Pacewicz

Jesienne strajki to rewolucja młodych, którzy nie brali udziału w karnawale Solidarności; mają inne doświadczenie pokoleniowe, odmienny sposób komunikacji oparty na przekazie tiktokowo‑twitterowym. Pokolenie.jpg nie mówi tym samym językiem co pokolenie JP2; czerpie swobodnie z zasobów kultury, żongluje stylami, a słowa fastryguje ironią. Bazuje na uproszczeniach i żartach, ale rewers tych wypowiedzi jest głębszy. Za hasłami z transparentów stoi gorzka prawda o zachwianiu demokracji, lęk o własną przyszłość i elementarne prawa człowieka. Dynamika protestów wydaje się naturalną kontynuacją polskiej tradycji romantyzowania powstań. Edukacja wczesnoszkolna uparcie przesącza mit Polaka walczącego o wolność. Powstanie listopadowe A.D. 2020 wydaje się zatem adekwatną odpowiedzią na odbieranie możliwości decydowania o sobie, swoim życiu i zdrowiu. Jest także konsekwencją demokratyzacji i emancypacji społecznej, która trwa nieprzerwanie mimo odgórnych rządowych nacisków.

Rebecca Solnit wspomina rok 2014 jako rok insurekcji, na który czekała całe życie: „Feministki powstały przeciwko męskiej przemocy: był to rok rosnącego oporu przeciwko milczeniu, rok coraz większej niezgody na wymazywanie naszego życia i naszej udręki. Nie był to czas harmonii, bo za harmonię często się płaci opresją tych, którzy chcą coś powiedzieć. Był to czas zgiełku, rozdźwięku i być może transformacji, mówiono bowiem ważne rzeczy – niekoniecznie nowe, lecz powtarzane dobitnie przez wiele z nas; rzeczy, których nikt dotąd nie chciał słuchać. Dla feminizmu był to rok przełomowy, bo wreszcie przestałyśmy akceptować pandemię przemocy wobec kobiet […]. Kobiece głosy zyskały moc bez precedensu i ton całej rozmowy się zmienił”2. Protesty w Polsce mogły wydarzyć się w takiej skali i takim natężeniu również dzięki odrobionej lekcji feminizmu z poprzednich lat.

Wszystkie rewolucje zaczynają się podobno od języka. Najpierw dochodzi do przekroczenia granic dopuszczalności – nagle pojawia się coś, czego wcześniej się nie mówiło. Słowo uparcie drąży świadomość, inicjuje mentalną zmianę. W jaki sposób galeria zasysa język ulicy? Czy wystawa w instytucji może stać się odbiciem szybko zachodzących w rzeczywistości przemian? Jedną z zauważalnych w ostatnim czasie strategii jest próba zamrożenia protestu w formie wystawy obiektów i transparentów oraz nagrań wideo. Opada pył, nie ma już aktorów, zostaje scenografia – ślady po performowaniu buntu. Transparenty uwiecznione na ścianach i fotografiach to odpryski historii, jak fragmenty muru berlińskiego w okolicach Checkpoint Charlie.

Kolektyw Imperium Ducha pod koniec 2020 roku wydał album dokumentujący transparenty osób uczestniczących w jesiennych demonstracjach3. Fotoreportaż z ulic Krakowa, Warszawy, Zakopanego i Miechowa nie zawiera komentarzy: fotografie mówią same za siebie. Prezentują spontanicznie przygotowane kartony z hasłami, które weszły już do kanonu współczesnej polszczyzny. Fanpage Imperium Ducha informuje: „Ponad 200 stron wybuchowych haseł do noszenia w sercu i na kartonach. «Kobiety delikatne jak bomby» to czysta energia i zapis najważniejszego zjawiska językowo‑memicznego ostatnich lat. Jeszcze Polka nie zginęła!”. Publikacja doczekała się drugiej edycji, poszerzonej o kolejnych 50 fotografii. Została wyprzedana niemal natychmiast. Udało jej się utrwalić ducha wydarzeń w Polsce i z pewnością stanie się za jakiś czas cennym dokumentem epoki. Zysk z jej sprzedaży zasilił Ogólnopolski Strajk Kobiet.

zdjęcie z wirtualnej wystawy NNBSS

Lubelska Galeria Labirynt, która czujnie śledzi zmiany społeczne i reaguje na wszelkie formy zwalczania oporu obywatelskiego, odpowiedziała na protesty wystawą Nigdy nie będziesz szła sama4. Wystawa strajkowa została otwarta 13 grudnia 2020 roku, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, i powstała w duchu solidarności z kobietami, które wyszły na ulice po październikowym orzeczeniu w sprawie aborcji. W toku wystawy prowadzono nabór prac, który nigdy nie został zamknięty; kolejne obiekty, hasła i realizacje wciąż się pojawiają. Ekspozycja jest zatem wielowarstwowa, narasta, prace namnażają się, przenikają, toczą ze sobą dialog. Nadesłano tysiące zdjęć z protestów, setki transparentów, tworzonych na gorąco, z tego, co znajduje się pod ręką. Na wystawie prezentowane są zdjęcia, filmy, prace wideo, grafiki, plakaty, obrazy, wlepki, transparenty, flagi oraz różne inne obiekty, których autorzy i autorki wspierają osoby protestujące oraz Ogólnopolski Strajk Kobiet. W Galerii Labirynt działa także nieprzerwanie Otwarte Studio Transparentów, zachęcające do aktywności obywatelskiej. Każdy może stworzyć własny baner przy użyciu tektur, farb i pędzli, markerów, kijków i taśm. Gotowy transparent staje się kolejnym elementem wystawy albo własnym orężem w nierównej walce o polską demokrację. 30 kwietnia 2021 roku wystawa miała również swoją wirtualną premierę na portalu kuula.co. Podczas spaceru online można obejrzeć dokładnie fotografie z Archiwum Protestów Publicznych oraz wysyłane przez uczestników demonstracji z Lublina, Warszawy, Nowego Jorku oraz wielu innych miast i miasteczek, hasła umieszczone na ścianach galerii aż po sufit, obiekty: zaciśniętą pięść z czerwoną błyskawicą, symbol niezgody na represje wobec kobiet (prezentowany obecnie na dachu Galerii Labirynt), instalację Mój kwiat grupy performerskiej Tajskie Kwiatuszki i realizację kolektywu Anka. Dostępne są także nagrania wideo, zarówno dokumentalne, jak i artystyczne, między innymi: teledysk Brokatowych Kocyków, wideo Anki Leśniak, karaoke kolektywu Łaski, wideo performans Marty Ostajewskiej. Przestrzeń galerii jest gęsta i dynamiczna. Obrazuje protest zatrzymany w kadrze, dokumentuje przełomowy moment walki o prawa człowieka w Polsce. Strategia przyjęta przez autorów wystawy jest odpowiedzią na pytania do sztuki w czasach zmian.

Sztuka zawsze wyprzedzała swoje czasy, ale tym razem czasy wyprzedzają sztukę. Można by zastanawiać się, w jakim stopniu muzealizacja protestu petryfikuje rzeczywistość, traktując ją w sposób zero‑jedynkowy. Instytucja ogranicza swoją rolę do dokumentacji stanu rzeczy, co wydaje się pierwszym krokiem w procesie poszukiwania nowego języka. Sztuka społecznie zaangażowania daje szerokie pole wyboru środków i technik działania (oporu). Fotoalbum Kobiety delikatne jak bomby i wystawa Nigdy nie będziesz szła sama to projekty interwencyjne, zrodzone z emocji i potrzeby szybkiej reakcji na to, co się dzieje. Kolejnym etapem będzie zapewne próba konceptualizacji zjawisk, dalszej twórczej pracy z materią i zasobem duchowo‑mentalnym, jakie wytworzyły się na fali strajków. Pojawia się przy tej okazji pytanie o rolę, jaką może spełniać instytucja kultury w procesie przemian społecznych. Czy przestrzenią jej działania będzie wciąż white cube (fizyczny bądź wirtualny)? A może będzie poszerzać pole radykalnej troski, wchodząc głębiej w miejskie ciało, rozwijać praktyki kolektywne i akty regeneracji?

Kiedy myślę o próbach wykuwania nowego języka sztuki, wydaje się, że kluczowe są dla niego słowo i ciało. Słowo staje się ciałem, a ciało słowem. Jednym i drugim można się dzielić, jedno i drugie nosi bagaż opresji oraz manifestuje nastroje społeczne w czasach umysłowej i koronawirusowej pandemii. Ciało i słowo to ruchliwe pojęcia, niedające się łatwo zatrzymać i uziemić.


Przypisy
1. L. Anderson, The Rocks, Third Norton Lecture, Mahindra Humanities Center, https://www.youtube.com/watch?v=z0j03lhh4cg [dostęp: 20.05.2021].
2. R. Solnit, Matka wszystkich pytań, przeł. B. Kopeć‑Umiastowska, Kraków 2021, s. 101.
3. No_Pic_No_Chat, Kobiety delikatne jak bomby. Transparenty z protestów 2020, wyd. II poszerzone, [b.m.] 2020.
4. Nigdy nie będziesz szła sama, wystawa, Galeria Labirynt, 13.12.2020–16.05.2021, koncepcja i koordynacja N. Wójcik, M. Rejman, W. Tatarczuk, http://labirynt.com/wp‑content/uploads/2020/12/Lista‑uczestnikow‑i‑uczestniczek‑wystawy.pdf [dostęp: 05.05.2021], https://kuula.co/post/7S9g4/collection/7YgML [dostęp: 05.05.2021].

Marta Ryczkowska

Dr historii sztuki, krytyczka, kuratorka, koordynatorka wydarzeń artystycznych, edukatorka. Absolwentka grafiki na UMCS i historii sztuki na KUL. Prezes Stowarzyszenia „Otwarta Pracownia” w Lublinie, działa w radzie Fundacji Sztuki Performance. Autorka tekstów z obszaru sztuki najnowszej publikowanych w Polsce i za granicą. Od 2014 roku koordynuje i współprowadzi interdyscyplinarny program edukacji twórczej Karuzela sztuki oraz cykl warsztatów performatywnych Odyseja performera wraz z Pawłem Korbusem w Fabryce Sztuki w Łodzi. Laureatka medalu 700‑lecia miasta Lublin. Kuratorka wystaw m.in. Capriccia (Wejman Gallery, Warszawa, 2019), Beneath the superficies (Galeria Tabačka, Koszyce/Słowacja, 2016), Świadomy sen (Galeria Biała, Lublin, 2016), Chłodne spojrzenie (Galeria Salon Akademii, Warszawa, 2013). Interesują ją badania nad ekspresją, śledzenie interdyscyplinarnych powiązań sztuki i nauki oraz społeczny wymiar działań artystycznych.