Magdalena Ujma
EDYTORIAL: WIEKI

Ageizm w świecie sztuki ma wiele twarzy. Jest powszechny do tego stopnia, że uczestnicy życia artystycznego już go nie dostrzegają. Stosują go automatycznie, odruchowo i bez namysłu nawet osoby zazwyczaj samoświadome i sprawnie demaskujące wypowiedzi przemocowe. Dyskryminacja ze względu na wiek dotyka (prawie) wszystkich.

Najprościej rzecz ujmując, ageizm polega na specjalnym traktowaniu kogoś dlatego, że jest młody lub stary. Jest odmawianiem komuś wartości, bo przeżyte lata nie dają mu wystarczającego doświadczenia, bądź dlatego, że nie ma świeżości spojrzenia. Pogardliwe określenia, dobrze zakorzenione w języku, takie jak: „stary dziad”, „raszpla”, „żółtodziób” czy „gówniara”, a przede wszystkim wynalazek ostatnich lat, czyli „dziaders”, dobrze ukazują prostactwo ageizmu. Ktoś jest godny pogardy nie ze względu na to, jakim jest człowiekiem, lecz ze względu na to, kiedy się urodził. Dziaders zresztą to szczególny przypadek, bo wziął się z buntu młodych przeciwko starym, w końcu definicja z Wielkiego słownika języka polskiego, prowadzonego przez Instytut Języka Polskiego PAN, mówi między innymi, że to „osoba, która traktuje młodych ludzi w sposób lekceważący i protekcjonalny”1. A bunt to coś więcej niż rozwijanie ageistowskich fantazji. Jest próbą zajęcia miejsca w życiu publicznym przez nowe roczniki, które walczą o tożsamość w rzeczywistości urządzonej przez pokolenie matek i ojców.

Kult młodości w dzisiejszym świecie jest jednak faktem i wynika z przyczyn innych niż wymiana pokoleń (choćby działa się w kraju tak doświadczonym przez historię jak Polska). Wywodzi się oczywiście z nowoczesności. Bo to epoka nowoczesna przyniosła ze sobą model nowego człowieka, który miał być młody, niedojrzały i niedoświadczony, ale także chłonny, plastyczny i świeży. Wątki te wyraźnie dźwięczą już w koncepcji wychowania zgodnie z naturą, u Rousseau. Nad mądrością, wiedzą i doświadczeniem przewagę zyskały cechy młodości.

Nowy człowiek na nowe czasy to hasło niesione przez rewolucję francuską, które przechwycone zostało przez XX‑wieczne totalitaryzmy2. Osoba młoda staje się nie tyle mieszkańcem, ile mięsem armatnim i budulcem nowego, lepszego świata. Ten nowy świat z czasem okazywał się fabryką lub obozem, a jego mieszkaniec – trybikiem w społeczeństwie masowym. Wizja nadczłowieka‑herosa nowoczesności nie kłóciła się przecież z wizją człowieka‑pionka w machinie industrialnej rzeczywistości. Młodzieńcze, atletyczne ciała, które Leni Riefenstahl pokazywała w swojej filmowej apologii nazizmu, niewiele się różnią od ciał zwolenników rewolucji bolszewickiej, które fotografował Aleksandr Rodczenko. To wizje postaci o bezbłędnej ludzkiej powłoce i twarzy‑masce, ukształtowanych od jednej sztancy, bez historii; ludzi bez właściwości.

Ta technokratyczna wizja z początków XX wieku przerodziła się sto lat później, w późnym kapitalizmie, w tłum jednostek, z których – jak wmawia nam ideologia – każda ma być kowalem swego losu. Hybrydyczne i cyborgiczne ciała są wypracowane w pocie czoła przez jednostki za pomocą chirurgii estetycznej, przemysłu kosmetycznego, branż fitness, well‑beingmindfulness. Ideał młodości w dzisiejszych czasach ukazuje aktualny cel kapitalistycznego projektu: pozbycie się śmierci, z wiekuiście młodymi ludźmi‑klientami nigdy nie kończącej się konsumpcji. Dzisiaj osoby na stanowisku, z poważnymi osiągnięciami, obdarzone wpływami, władzą, wszystkimi możliwymi kapitałami, wydają majątki na odmładzanie się (anti‑ageing). Starość bowiem nie kojarzy się dobrze, nie potwierdza statusu, nie przynosi prestiżu, nie budzi zaufania. Zjawisko to dotyka przede wszystkim kobiet, bo ageizm ma wyraźny wątek genderowy. Coraz bardziej rozciąga się jednak na mężczyzn. Tymczasem prawdziwa młodzież ma się w dzisiejszych czasach naprawdę źle3.

Wartości niesione przez starość, czyli uzbierane przez lata doświadczenie, pamięć nakazująca zachować ostrożność i dystans, wolniejsze tempo życia, cierpliwość, zostały więc gremialnie odrzucone. Nowoczesność z czasem przyczyniła się zresztą do powstania ruchu emancypacyjnego ludzi starych. Bo starość dzisiaj grzeje się w blasku reflektorów. W „Wysokich Obcasach” aktorka i modelka Helena Norowicz deklaruje, że w wieku lat 89 lat potrafi wykonać szpagat4. Wyznanie to przyjmuję z podziwem, lecz także z nutą wątpliwości. O starych ludziach mówi się „seniorzy”, co pokazuje stosunek dzisiejszej kultury do wieku podeszłego. Nazwa przekalkowana z języka angielskiego dodaje temu etapowi życia egzotyczności, przez co wygląda, jakby miała zakamuflować wstydliwy fakt, że jest to zwykła, nieatrakcyjna starość. Seniorów zatem aktywizuje się, uczy w uniwersytetach trzeciego wieku, organizuje z nimi zajęcia wszelkich rodzajów. Lecz starość nie jest nową młodością, choć można odnieść wrażenie, jakby obie pory życia zamieniły się miejscami. Starzy się bawią, młodzi zamartwiają. Trzeci wiek rządzi się swoimi prawami, wynikającymi nie tylko z kultury, lecz i z biologii. Podporządkowuje się go dzisiaj wzorcowi życia aktywnego, zamiast zostawić miejsce na odpoczynek, spokój, rytm slow… Filosenilizm skrywa więc ważny komponent w postaci nienawiści do końcowego etapu życia.

Właściwie nie wiadomo, kiedy kończy się wiek młody, przechodząc w wiek średni, a ten z kolei w wiek starczy. Granice są płynne, nieustannie się przesuwają – i zdaje się, że młodość coraz szybciej się zaczyna i coraz wcześniej się kończy. Ministerialny program „Młoda Polska” jej granicę ustanawia na trzydziestym piątym roku życia. Ageizm zaś dotyka nie tylko wieku zaawansowanego. Równie często dosięga ludzi młodych. Młody wiek to czas, kiedy łatwo człowieka wykorzystać, bo człowiek nie ma jeszcze ochronnej zbroi doświadczenia, zobowiązań życiowych, odpowiedzialności za rodzinę. Ma sporą motywację do działania, chce się uczyć, zaistnieć, być wyrazistym i bezkompromisowym. W miejscach pracy wyciska się go jak cytrynę, by porzucić na progu wieku dojrzałego (z syndromem wypalenia zawodowego). W świecie instytucji kultury dzieje się tak nagminnie. Stąd nieustanny przerób młodych i spora rotacja na nisko opłacanych stanowiskach, bo tylko takie są dla nich dostępne. Do ich wyzysku przyczynia się także system staży, pozwalający na pracę za darmo w zamian za punkty w CV. Podobnym zjawiskiem jest fetyszyzowanie młodej sztuki na rynku, co przekłada się zresztą na cały polski artworld. Tutaj zasadniczą rolę odgrywa fakt niższej ceny prac i możliwość wielokrotnego jej przebicia, gdy inwestycja się powiedzie, a artysta zrobi szybką karierę.

Wiek średni to z kolei zagadka: nie wiadomo, czym właściwie jest. Dlatego w jego przypadku stosuje się negatywne sposoby definiowania. Określa się go jako „wiek już” – który nie jest już młodością i który nie jest jeszcze starością. W powszechnym odbiorze artyści dotknięci „przypadłością” środkowego etapu biografii stają się niewidzialni. Nie niosą już w sobie ekscytującej niespodzianki debiutu, nie są też na tyle starzy, żeby można ich było przywrócić na rynek, czyli „odkryć”. W kuluarowych rozmowach krytycy mówią o nich, że są nudni, bo przecież artyści – a może nawet przede wszystkim artystki – wieku średniego powtarzają wciąż to samo. Jak można ciągle pisać po obrazach? Jak może kropkować? Jak można gadać w performans? W ten właśnie sposób często – w kuluarach – nazywa się sposób wypowiedzi, indywidualny język, idiom, który wypracowali sobie artyści. Osoby artystyczne, którym udało się wyjść obronną ręką z takiej pułapki odbioru, to między innymi Paweł Susid, Andrzej Tobis, Ewa Zarzycka. Ale o wiele więcej osób zniknęło z pola widzenia, wciąż będąc przecież aktywnymi w polu sztuki.

Teksty opublikowane w niniejszym numerze „Elementów” pokazują sposoby traktowania twórczyń i twórców ze względu na lata życia, w późnokapitalistycznej rzeczywistości półperyferyjnego państwa na globalnej Północy, to znaczy w Polsce. Główne aspekty tematu, związane z nimi niuanse i paradoksy, zostały zarysowane w otwierającej numer dyskusji redakcyjnej. Skupiamy się w niej przede wszystkim na kwestii szkół artystycznych i środowiska sztuki współczesnej, warunków jej tworzenia i współczesnych wzorów bycia artystą. Jeśli mowa o materiałach teoretycznych, proponujemy namysł nad rolą ageizmu w teatrze i sztuce tańca oraz umiejętnego go ignorowania przez wybitne artystki (przeprowadzony odpowiednio przez Katarzynę Niedurny i Katarzynę Słobodę), esej poświęcony modzie (analiza Janusza Noniewicza) i tekst o paradoksach wieku średniego, przełamującego się w starość w sztuce (rozmowa Marty Ostajewskiej ze Stelarkiem, autobiograficzny tekst Grzegorza Sztwiertni, felieton Agaty Zbylut). Pozostając w obszarze sztuk wizualnych, zachęcamy do przeczytania eseju o zjawisku ageizmu odbijającego się w tak zwanym selfie‑feminizmie (autorstwa Katarzyny Oczkowskiej). Publikujemy również tekst o wizerunkach starości w reklamie, które stanowią odbicie aktualnych, powszechnie podzielanych społecznie przekonań (analiza Anny Kozłowskiej). Na styku analizy socjologicznej i wyznania autobiograficznego sytuuje się tekst o doświadczeniu menopauzy, zapośredniczonym przez ageistowską kulturę (napisany przez Monikę Weychert). Publikujemy także zapis warsztatów z osobami uchodźczymi i zarazem senioralnymi, czyli doświadczającymi podwójnego wykluczenia (opracowany przez Pamelę Bożek). Również eseje wizualne niosą ujęte esencjonalnie, ironicznie i satyrycznie gorzkie prawdy o starości (ich autorami są Jadwiga Sawicka i Dariusz Vasina). Zachęcamy też do zatrzymania się nad wizualnymi pracami otwierającymi eseje teoretyczne – także one są pełnoprawną wypowiedzią na temat ageizmu (ich autorkami są Marta Ignerska i Magdalena Sawicka).

Zapraszamy do lektury!

Przypisy

1 Hasło „dziaders”, https://wsjp.pl/haslo/podglad/104377/dziaders [dostęp: 15.04.2024].

2 Więcej zob. np. M. Strutyński, Nowy człowiek na nowe czasy. Utopijne wizje kreacji nowego człowieka, „Horyzonty Polityki”, nr 3(4), 2012, s. 107–122.

3 Zob. np. raport JAM, Fatalny stan psychiczny polskiej młodzieży. Szkoły są bezradne https://www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/fatalny‑stan‑psychiczny‑polskiej‑mlodziezy‑szkoly‑sa‑bezradne,526002.html, 23.02.2024 [dostęp: 16.04.2024].

4„Starość w niczym mi nie przeszkadza”. Jak Helena Norowicz, rocznik 1934, flirtuje z czasem. Wywiad Alina Mrowińska, „Wysokie Obcasy”, 4.04.2024, https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie‑obcasy/7,53662,30849798,starosc‑w‑niczym‑mi‑nie‑przeszkadza‑jak‑helena‑norowicz.html [dostęp: 16.04.2024]

Magdalena Ujma

Historyczka i krytyczka sztuki, kuratorka wystaw i projektów z zakresu sztuki współczesnej. Ukończyła studia z historii sztuki (KUL) i zarządzania kulturą (Ecole de Commerce, Dijon). Prowadziła Galerię NN w Lublinie, pracowała w redakcji kwartalnika literackiego „Kresy”, w Muzeum Sztuki w Łodzi i w Galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Obecnie sprawuje opiekę nad kolekcją w Ośrodku Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora „Cricoteka” w Krakowie. Jest prezeską Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA.
ORCID